Sonia Firlej to fotografka z Poznania, łącząca zdjęcia analogowe i cyfrowe, z rysunkiem i grafiką. Porozmawialiśmy o jej twórczości.
Jak opisałabyś styl swojej fotografii?
Myślę że wybrałabym słowa „szorstki” lub „chropowaty”. Kiedy zaczynałam fotografować, słyszałam, że moja fotografia to mrok. Nie byłam do końca przekonana do tego słowa, nadal nie jestem, ale to już chyba mało istotne, bo z biegiem lat, trochę się uspokoiłam i pozostała ta szorstkość właśnie.
Jak długo zajmujesz się już fotografią?
Publikowanie swoich „rzeczy” na portalu DeviantArt rozpoczęłam 18 lat temu. Kiedy był mój pierwszy raz, bardzo ciężko określić, bo wtedy też bardzo intensywnie działałam nie tylko w fotografii.
Co czujesz jak oglądasz swoje stare prace?
Widzę poszukiwania i duży sentyment. Wiem, jakie uczucia mi towarzyszyły, bo wtedy głównie były to autoportrety i moje otoczenie. Nie wstydzę się tych prac. Na tamten moment były pełne bardzo skrajnych emocji, dzisiaj, kiedy na nie patrzę, przytulam się do samej siebie.
Sprzęt ma dla ciebie znaczenie, czy tylko efekt?
Powiem tak, dostrzegam inną jakość i możliwości, które daje lepszy sprzęt, jednak nie jest mi to niezbędne. Owszem, w pracy komercyjnej zdecydowanie przydaje mi się „coś” lepszego, ale w twórczości artystycznej interesuje mnie efekt i klimat. Często mieszam narzędzia, buduję nastrój i przeplatam ze sobą różne media. Zdecydowanie nie jestem fanką nowinek technologicznych, korzystam z nich właściwie w ostateczności, kiedy, to co już posiadam zaczyna niedomagać.
Przeplatasz ze sobą różne media? Rozwiń proszę.
Jako że zajmuję się również innymi dziedzinami sztuki, w swoich pracach wykorzystuję dodatkowo rysunek i grafikę warsztatową. Jednym z moich ulubionych motywów właściwie we wszystkich dziedzinach, których dotykam są linie, struktury i formy organiczne. W niektórych fotografiach używam rysunku, który albo nanoszę bezpośrednio na wydruk, nakładam na transparentnej bibule lub tkaninie, używam linorytu lub po prostu skanuję i dodaję w programie graficznym. Miałam też epizod z szyciem na fotografii i kilka innych których nie opublikowałam. Chciałabym w nadchodzącym roku rozwinąć ten temat.
Z jakich aparatów korzystasz?
Pracuję zarówno na aparatach analogowych, jak i cyfrowych.
Jeśli chodzi o fotografię analogową, to używam Pentaxa Mz-5n, na którym przygodę z fotografią analogową zakończył mój tato. Aparat jest w części automatyczny, co, nie ukrywam, jest dla mnie niezwykle komfortowe. Pracowałam wcześniej na kilku aparatach w pełni analogowych i dla mojego psychicznego komfortu przesiadłam się na wspomnianego Pentaxa. Nigdy nie byłam ryzykantem, tym bardziej nie ekscytowało mnie nigdy to czy klisza się zerwała czy mój czas i czas osoby fotografowanej został zmarnowany itd. Nie lubię się zawodzić, a z tym modelem Pentaxa czuję się bezpiecznie.
W podróży i do fotografii otoczenia, chętnie sięgam po tak zwane małpki. Ostatnio pożegnałam moją ulubioną Yashicę Kyocerę, ale przeszłam na małpkowego Polaroida, który godnie zastępuje jej miejsce. Te aparaty i zdjęcia, które nimi „produkuję”, traktuję jako rodzaj pamiętnika. Takie zapiski z podróży małych i większych robione wrażeniowo, spontanicznie, z zachwytu i dla pamięci. Uwielbiam taki materiał wywoływać zbiorczo po kilka klisz, bo zawsze zapominam o tym, co fotografowałam i na końcu mam element zaskoczenia.
Jeśli chodzi o cyfrę, to od jakiegoś czasu studiuję Sony A 7II, czyli przeskok do pełnej klatki – dla mnie to faktycznie jakościowy przeskok i trochę więcej możliwości. Oprócz tego sporadycznie sięgam po Instaxa. Jest on dla mnie również czymś w rodzaju zapisków. Prawdę mówiąc, to jakiego sprzętu używam w danym momencie, zależy od tego jaki nastrój chcę uzyskać.
Fotografując myślisz o odbiorcy?
Zwykle myślę o postaci, którą fotografuję. Czy jeszcze ma energię, czy nie jest jej/jemu zimno. Myślę raczej o tym, jaki nastrój będzie na tym zdjęciu panował i jak do tego doprowadzę. Kreując jakąś sytuację, używając w taki a nie inny sposób różnych przedmiotów siłą rzeczy próbuję wytworzyć określone wrażenie, ale to bardziej myśl o tym, jaka będzie moc danego zdjęcia. Odwołuję się do silnych powiązań człowieka z naturą. Zależy mi, by zbliżenie do niej było bardzo mocno i dosadnie widoczne. Mam cudowną wizję końca ludzkości, często podkreślam, iż natura nas pochłonie – co mnie niebywale cieszy.
Co lubisz robić w wolnym czasie?
Słucham dużo muzyki, oglądam filmy, dokumenty o katastrofach, uwielbiam spacery i wchodzenie w każdą szczelinę, zajmuję się też projektowaniem i tworzeniem biżuterii, szyję, czasem coś ulepię. Ogólnie szeroko pojęte DIY.
Można gdzieś podejrzeć twoją biżuterię? Opowiedz coś o niej.
Na Instagramie: @falda.studio. Wykonuję biżuterię ze skóry naturalnej tzn. z jej skrawków, ścinków, pozostałości. Skoro już ten odpad powstaje, to chciałabym, żeby przemienił się w unikatowy przedmiot. Sama biżuteria to formy inspirowane stylem vintage, ale też ciałem, stąd nazwa Fałda. Każdy kształt jest więc unikatowy, miękki, pofałdowany, przeważnie asymetryczny i wykonany w duchu zero waste.
Dodaj komentarz