W kieszonkowych konsolach przenośnych kocham to, że mogą ci towarzyszyć w zupełnie analogowych wyprawach. Uwielbiam wrzucić jakąś konsolkę do kieszeni, kilka rzeczy do plecaka i wyjść z domu na kilka godzin, poszwendać się gdzie mnie nogi poniosą.
Wychowałem się w Gdańsku, a obecnie mieszkam w maleńkiej wsi niedaleko Łodzi. Ponieważ jestem w trakcie trzytygodniowego urlopu, przedwczoraj rano spakowałem konsolkę Super Pocket, wziąłem plecak i pojechałem pociągiem do Łodzi.
Przez cały dzień szwendałem się po Łodzi bez planu. Robiłem zdjęcia, bo lubię. Poza tym, Łódź jest wdzięczna do fotografowania, bo jest przedziwnym, pełnym kontrastu miastem, które w niektórych fragmentach wygląda super nowocześnie i dizajnersko, a w innych rozpada się i wygląda jak setting jakiejś ponurej gry.









Pogoda się cały czas zmieniała, więc jak wychodziło mocne słońce, ekran Super Pocket robił się zbyt nieczytelny, żeby grać, ale w momentach, kiedy słońce chowało się za chmury, albo jak byłem w pociągu czy w budynkach, grałem w kolekcję „Broken Sword” 1 i 2 na kartridżu Evercade. Uwielbiam tę serię, a szczególnie właśnie dwie pierwsze części. Przechodzę obie raz na każde 2-3 lata (czasem częściej) od wielu lat. Bawię się znakomicie grając w swoją ukochaną grę przygodową na kieszonkowej konsoli.
Z początku sterowanie wydało mi się dziwne, jako że to jest point and click, czyli musisz przemieszczać kursor, co na Super Pocket oznacza robienie tego d-padem. Jednak dodali trochę ułatwień: wciśnięcie Y przenosi kursor na pasek ekwipunku, wciśnięcie X na pasek rozmowy, trzymanie L1/L2 spowalnia kursor dla precyzji, a trzymanie R1/R2 przyspiesza. Po około 15 minutach przywykłem do tego.
Ze wszystkich kieszonkowych (!) wersji (wykluczam tylko wersję na Androida – mam ją kupioną i przechodziłem już, ale nie przepadam za używaniem smartfona do grania) tej gry, ta jest po prostu najlepsza. Wersja na GameBoya Advance była bardzo uproszczona i pozbawiona voice actingu. Wersja na Nintendo DS jest co prawda w wersji „Director’s Cut”, która ma sporo dodatkowej fabuły, ale również jest pozbawiona voice actingu, który buduje większość klimatu tej wspaniałej przygody. Żałuję, że na kartridżu Evercade nie ukazała się wersja „Director’s Cut”, ale mimo wszystko, pełen voice acting zawarty na kieszonkowej konsolce robi robotę!


Zabrałem ze sobą też kartridże Heroes Collection 1, 3 i 4 (niestety, 2 nie mogłem namierzyć w żadnym z polskich sklepów). Małe indie gry są idealne na krótkie rozgrywki w przerwach od włóczenia się po mieście, ale ostatecznie tak wciągnąłem się w Broken Sword, że nie zagrałem w nic innego.
Niesamowita sprawa jest mieć kieszonkową konsolkę, która działa na oryginalne kartridże. Mam nadzieję, że w przyszłości powstanie Super Pocket 2, z nieco większym ekranem, najlepiej OLED-em żeby ekran był czytelniejszy na zewnątrz. Albo – co byłoby jeszcze wspanialsze – żeby Nintendo wróciło do tworzenia kieszonkowych konsol.
Podczas mojego spaceru, odwiedziłem trzy różne sklepy z grami wideo. Jeden skupiał się na nowoczesnych konsolach – PS5, Xbox Series i Switchu – co akurat nie przyciągało mnie tego dnia. Pozostałe dwa miały sporo gier na Nintendo DS-a. Zawsze chciałem mieć DS-a, ale nie posiadam… tfu, nie posiadałem. Bo znalazłem białego DSi w sklepie Irydium przy Placu Wolności 9 w świetnym stanie i świetnej cenie. I go kupiłem. Mojego pierwszego DS-a w życiu. Już go kocham.






Na koniec dnia, zaszedłem do Owoców i Warzyw, na piwko Triple Smiles in Polish (nawiązanie do memów o uśmiechu po polsku), gdzie pograłem w „Professor Layton and the Curious Village” na moim nowym DS. Wspaniała gra.