Mój przyjaciel, Rafael, jakiś czas temu przeprowadził się z Przymorza do Wrzeszcza. Tego dnia oprowadził mnie po okolicach, w których teraz mieszka. Tamtej okolicy za bardzo nie znałem, nie licząc ronda im. Güntera Grassa, bo kiedyś, lata temu, raz zjadłem w wegańskiej knajpie Avocado.





Mijaliśmy sporo kamienic, klimatyczne alejki, gdańską „małą Wenecję”, dziwaczne podwórka (w jednym z nich użyto kibla jako doniczki!), zaskakująco dużo zieleni. To był krótki, ale przyjemny spacer.

Zaszliśmy na jedno piwo do knajpy Lang.fuhr (Langfuhr to niemiecka nazwa dzielnicy Wrzeszcz), którą przyjaciel już znał, ale dla mnie była nowością. Wnętrze lokalu było połączeniem peerelowskiego mieszkania, przychodni i sklepu z rupieciami – bardzo lubię taki styl. Oboje z Rafaelem wybraliśmy to samo – klasykę polskiego kraftu, czyli Pacifica z Artezana. Dawno tego nie piłem, pyszne piwo.


Na koniec dnia poszliśmy do nich do domu, grać w jedną z moich ulubionych planszówek – Neuroshimę Hex.


Po powrocie do mieszkania rodziców odpaliłem projektor ojca (Samsung Freestyle), żeby podłączyć do niego konsolkę Anbernic RG40XXV i pograć w retro gry na ścianie. Kiedy siedziałem na kanapie zorientowałem się w lustrze, jak fajnie wygląda, kiedy obraz gry rzuca się na moją twarz. Zrobiłem sobie na szybko te zdjęcia z następującymi tytułami: Advance Wars (GBA), Contra (NES) i Final Fantasy 1 (GBA).
