Brak
komiks

Alois Nebel – 1 – Biały Potok

1 opinia klienta

29,90 

Druk: czarno-biały
Format: 176 x 250 mm, B5
Ilość stron: 96
ISBN: 9788392425946
Język: polski
Język oryginału: czeski
Oprawa: miękka
Premiera: październik 2007
Rysunki: Jaromír 99
Scenariusz: Jaroslav Rudiš
Seria: Alois Nebel
Tłumaczenie: Michał Słomka
Tytuł oryginału: Bílý potok
Wydawnictwo: Centrala
Tagi: komiksy
Nośnik: Papierowe

Niedostępne

Zamknij
Opinie (1)

1 opinia dla Alois Nebel – 1 – Biały Potok

  1. Aleksander T.

    Świetna trylogia. Piękny, literacki, czarno-biały komiks, którego bohaterowie są niezwykle rzeczywiści. Warto, by był u nas bardziej popularny.

Tylko zalogowani klienci, którzy kupili ten produkt mogą napisać opinię.

Akcja pierwszego tomu dzieje się w miasteczku Bílý Potok, leżącym na tyle blisko granicy czesko-polskiej, że kiedy Rudiš pisze „Ludzie przychodzili tu przeważnie z północy i nie byli sami, bo ten kraj samotników połyka”, ma na myśli Polaków. Głównym bohaterem jest Alois Nebel, zawiadowca dworca Bílý Potok. Jego całe życie jest związane z koleją. Dla kolei pracował najpierw jego dziadek, a później również ojciec, przez co Alois dosłownie wychowywał się przy torach. Koleją żyje. Kolej kocha. Kolekcjonuje rozkłady jazdy, które później czyta siedząc na kiblu. Zresztą czuć, że u Rudiša to coś więcej, niż tylko przygotowanie do pisania scenariusza. Jak rozwiniecie okładkę, to w notce o autorze nawet znajdziecie fragment: „Zbiera stare rozkłady jazdy i mapy kolejowe”.

Jest bohaterem skromnym, wycofanym i uległym. Za czasów Czechosłowacji wstąpił do partii komunistycznej, tylko po to, żeby pozwolono mu pracować przy pociągach (co Alois skwitował słowami: „Myślę, że człowiek powinien mieć ideały”). Kiedy trafił do psychiatryka, bardzo szybko poddał się temu miejscu, a nawet je polubił („Tutaj można chodzić w kapciach nawet po dworze. To jest zaleta tego miejsca”), z niecierpliwością wyczekując, kiedy znów podadzą kapuśniak na kolację i przehandlowując u lokalnych hipisów czerwone tabletki na piwo.

On bardzo dużo obserwuje, bardzo dużo myśli i – jeśli przydarzy się okazja – bardzo dużo mówi. Rdzeniem tej opowieści jest właśnie monolog, którym Alois zalewa Niemego, tajemniczego mężczyznę, który nadszedł z północy. Oni razem siedzą w tym psychiatryku. Niemy, ponieważ pojawił się nagle, przekraczając granicę i milcząc pytany o cokolwiek. Alois, ze względu na dręczące go zwidy, w których z gęstej mgły wyjeżdżają parowe pociągi niegdyś kursujące na tamtych terenach i przywożące ze sobą brudy historii, te nazistowskie i te radzieckie.

Rudiš ze względu na swoje zainteresowania i wykształcenie (studiował historię i germanistykę) wplata sporo wątków historycznych, przybliżając przeszłość terenów na styku Polski, Niemiec i Czech. Przy czym nie ma mowy o natłoku nudnych faktów. On ma talent do tworzenia narracji bardzo wiarygodnej, wciągającej poprzez swoją naturalność, przemycającej do książki prostotę i bezpośredniość, z jaką ludzie myślą i mówią w rzeczywistości. U niego wszystko jest jakbym sztafetą anegdot, płynnie przechodzących jedna w drugą. Rzeczy, które bohater wypowiada i myśli są precyzyjnie wybrane, zakorzenione w nim nieprzypadkowo i przefiltrowane przez jego osobowość. Rudiš robi to na tyle niesamowicie, że Alois Nebel nie wydaje się bohaterem komiksu – dla mnie on jest prawdziwy, z krwi i kości. Inaczej nie umiem o nim myśleć.

Scenariusz „Białego Potoku” nie przewiduje żadnych zwrotów akcji. Jeżeli czytasz w miarę uważnie i jesteś odrobinę domyślny, to zakończenie nie będzie dla ciebie żadnym zaskoczeniem. Wartość tej opowieści leży w czymś innym – w umiejętności wyciągnięcia fragmentu świata i wklejeniu go na papier w sposób tak sugestywny, że podczas lektury ten zaczyna, cegła po cegle, rozbudowywać się w twojej wyobraźni. Już na stałe. W komiksie znajdziemy cały koloryt elementów – zbrodnie i okrucieństwa wojny, fascynację koleją, rodzinną historię Aloisa, historie miłosne, samobójstwo, zwykłe życie. Sam Alois jest bardzo udanym, zapadającym w pamięć głównym bohaterem. Jest łagodny i flegmatyczny, jakby utkany ze stereotypowego obrazu Czecha, ale przełamany wielkim dramatem psychicznych zaburzeń. Bo mgła (z niemieckiego „nebel”), która co jakiś czas do niego przychodzi, zwiastując zwidy, druzgocze nawet jego pogodną naturę.

Rysunki Jaromíra 99 (Jaromíra Švejdíka) są świetne. Bardzo kontrastowe; z gwałtownymi przejściami między czernią i bielą, bez żadnych odcieni szarości. Uproszczone, chociaż nie na tyle, żeby stać się kreskówkowymi, stawiają wyraźny przekaz ponad szczegółowością. Kadry są czytelne i dobrze rozplanowane, podkreślają charakter poszczególnych scen. Warstwa wizualna i opowieść współtworzą się w harmonii. Ten duet po prostu powinien tworzyć razem.

Możesz lubić także…