Wpadło mi w ucho #1

W tym cyklu wpisów zbieram kawałki muzyczne, które wpadły mi w ucho – niedawno lub lata temu.

Jeśli jesteś mężczyzną i lubisz nie być atakowany, to nie wsłuchuj się w tekst tej piosenki, posłuchaj tłustego bitu, doceń agresywny wokal. Poczuj, jak „Brat” (bachor, smarkacz) wpada w ucho. Nie bój się, ona z tego pistoletu tak naprawdę nie strzeli, raczej…


Jestem z takiego pokolenia (rocznik 1987), że oryginał tego utworu – „Last Resort” autorstwa Papa Roach – był, jeśli słuchałeś gitarowych brzmień, obowiązkową „lekturą” muzyczną. Od zawsze lubiłem ten kawałek i do dziś lubię. Jednak to na jaki poziom wyniósł go Ronnie Radke, frontman Falling in Reverse, to jest jakiś kosmos!


Pierwszy (i jak na razie ostatni) raz usłyszałem Hańbę na żywo podczas niesamowitego Fląder Festiwalu. Piszę „niesamowitego”, bo ta impreza odbywa się od wielu lat w jednej z najbardziej epickich scenerii, jakie ten kraj ma do zaoferowania – na gdańskiej plaży, z morzem w tle. Kiedy mieszkałem w Gdańsku wydawało mi się to wspaniałe, choć codzienne – teraz, kiedy mieszkam pod Łodzią, te momenty wydają się być pocztówkami z raju.

Do dziś pamiętam dreszcze, jakie mi towarzyszyły, jak jeden z członków zespołu zaczął grać na grzebieniu. Pamiętam, że spojrzałem wtedy na mojego przyjaciela, Gabiego, i zrozumiałem, że on doświadcza dokładnie tych samych dreszczy. To jest taki tekst i taka muzyka, że nawet pokojowe dusze, przez kilka chwil są gotowe, żeby bronić swojego kraju.


Dla mnie ten utwór jest esencją lat 90. i końcówki lata, które wydaje się być końcem świata i mieć już nigdy nie powrócić. Kiedy to słyszę, jestem równocześnie przeszczęśliwy i całkowicie zniszczony.


Ten utwór, dla kontrastu, wyzwala we mnie dziką radość! Jestem w nim zakochany od pierwszego, zupełnie przypadkowego, usłyszenia. Podbił moje serce muzyką, śpiewem i tekstem (I’m pissed / Leave me alone / Let me work it out / Through dance).


Globalizacja i Unia Europejska miały zabić regionalne kultury, ale jedynie je wzmocniły. I głęboko wierzę, że tak będzie zawsze. Zanim napiszę cokolwiek o utworze, pozwólcie, że napiszę o rzeczy ważniejszej: JAKI PRZEPIĘKNY PIES. A poza tym, jest to wspaniały utwór i niesamowite jest to, jak pięknie brzmią ich głosy w połączeniu.


Oryginał też jest piękny, ale cover w wykonaniu duetu Sofi Tukker to jest jakieś arcydzieło. Na ogromny szacunek zasługuje przewspaniały tekst – prosty, ale magiczny.


To jest fajna ciekawostka (i chyba trochę oszustwo), bo do tego cudownego występu nigdy nie doszło. To jest fanowska edycja, która połączyła – w sposób genialny – dwa różne wykonania tej samej piosenki. Brzmi to jednak lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.


Za każdym razem zanim zamierzam posłuchać tego utworu, biorę kilka kilka głębokich wdechów, żeby zmniejszyć szansę, że się wzruszę. Relacje z ojcem są dla mężczyzny kosmicznie ważne, ale niestety nie wszyscy mamy tyle szczęścia… To jest jeden z nielicznych przypadków, w których „stare pokolenie” wykonawców, w tym wypadku Rojek, udowadniają – wokalnie i tekstowo – że nadal są na szczycie. Choć Kacperczyki też wspaniale!


Jeszcze do niedawna, nie znałem muzyki Kasi Lins. Wiedziałem, że istnieje, kojarzyłem imię i nazwisko, ale nie potrafiłem połączyć jej z żadnymi dźwiękami. Niedawno – w swojej nieskończonej głupocie – przypomniałem mojej Oli o istnieniu Pezeta, którego głos i nawijkę, ogromnie uwielbiam, no i się zaczęło. Od kilku tygodni nie da się z nią jechać samochodem lub słuchać YouTube’a, żeby co drugi-trzeci utwór nie leciał Pezet.

No i oni we dwójkę mają taki przepiękny utwór – „Sto żyć”, który Ola nadużywała w samochodzie. Konsekwencje są takie, że nie tylko często słucham tego kawałka, ale też zacząłem stopniowo przenosić się też na solowe utwory Kasi Lins, m.in. właśnie „Truciznę”. Przepiękny tekst, przepiękny utwór i przepiękny wokal.

Jestem Michał Nowakowski, a moją największą pasją są gry wideo, które towarzyszą mi już trzydzieści lat. Zaczęło się kiedy jako kilkulatek chwyciłem pada do Pegasusa. Potem były: PS1, PS2, PS3, Switch, Series S i Super Pocket. Moją najukochańszą konsolą w historii jest Nintendo Switch. Kocham przede wszystkim przygodówki, powieści wizualne, gry tekstowe i symulatory chodzenia. Od dwóch dekad jestem też Mistrzem Gry (wśród moich najukochańszych erpeżków są m.in. „Earthdawn”, „Potwór Tygodnia”, „Into the Odd”). Kocham muzykę; najwięcej słucham ambientu i ścieżek dźwiękowych, potem ostrych brzmień i indie rocka. Uwielbiam sztuki wizualne. Czytam książki i komiksy.