Wróciłem z Gdańska z mniejszą ilością zdjęć, niż planowałem. Co zresztą nie jest zaskoczeniem – chciałem spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi, do tego pospacerować, porobić zdjęcia i pograć na kieszonkowej konsolce. A byłem tam tylko kilka dni!
Przez 37 lat mojego życia byłem przekonany, że wagony WARS to jakieś lamerskie miejsce, w którym kupisz kawę, drożdżówkę i sok. Jednak wracając z Gdańska przypadkiem odkryłem, że jest zupełnie inaczej. Postałem przy ladzie przez jakiś czas, sącząc piwo i grając na Miyoo Mini. Potem dosiadłem się do jakiegoś mężczyzny do stolika i długo gadaliśmy. WARS to jest dosłownie pub, tylko w pociągu i ze zmieniającymi się widokami za oknem.






Dodaj komentarz