Prawie trzy tygodnie temu pisałem, że przypadkowo odkryłem Surindustrialle, połączenie herbaciarni, kawiarni i galerii, ale nie udało mi się wejść, bo remont budynku biblioteki paraliżuje funkcjonowanie lokalu. Ja byłem tam we wtorek, a obecnie mogą być otwarci tylko w weekendy, więc zrobiłem tylko zdjęcia podwórza. W końcu udało mi się trafić tam w weekend i wejść do środka.

Surindustrialle jest miejscem przedziwnym i przeurokliwym, powstałym jako jedna z inicjatyw fundacji B.I.E.D.A. (Biuro Interwencyjnej Edukacji i Dydaktyki Artystycznej) propagującej ideę upcyklingu, czyli przetwarzania wtórnego odpadów i nadania im nowego życia jako dzieła. Współtworzą go trzy osoby: Andrzej Czapliński, Agata Antonina Jastrzębska i Weronika Dolik. Podczas mojej wizyty, miałem okazję przelotem zobaczyć Andrzeja, Weroniki akurat nie było. Bardzo długo natomiast rozmawiałem z Tosią (pozwolę sobie pisać zdrobnieniem, bo tak właśnie mi się przedstawiła) i jakąś jej znajomą z córką. Rozmawialiśmy o Pyrkonie, o prowadzeniu knajpy ogólnie, o losach Surindustrialle.
Trwające ponad dekadę losy knajpy to jest opowieść sama w sobie (możliwe, że kiedyś pojawi się na blogu). Historia o fajnych ludziach, którzy próbują prowadzić fajne miejsce — pełne kreatywności, wyobraźni, sztuki i fantastyki. Miejsce przytulne, przyjazne, zatrudniające też osoby z niepełnosprawnościami, wiążące środowisko lokalne. Miejsce niekomercyjne, którego celem nie jest generować dużych pieniędzy, tylko przytulny schron. Miejsca i inicjatywy pokroju Surindustrialle to jest to, co powoduje, że miasto zmienia się z plątaniny ulic, chodników i budynków, w miasto z duszą. To są te miejsca, o których opowiadasz znajomym z innych miejscowości. To są te miejsca, o których opowiadasz, kiedy wrócisz z wakacji do swojego kraju.
Obecny lokal przy ul. Legionów 2 jest ciasny, ale został zagospodarowany tak zmyślnie, że nie tylko może usiąść w nim więcej osób, niż by sugerował metraż, ale także będą one zajmować różne odseparowane od siebie miejscówki. Jest kącik w rogu na podłodze. Jest kącik pod sufitem, na podwyższeniu odseparowanym taką à la jaskinią. Jest kącik we wnęce. Jest kącik pod oknem. Są kąciki w kolejnej wnęce, jedne na podwyższeniu, inne na dole.




W środku jest tak dużo elementów, że po kilku godzinach spędzonych w knajpie, wciąż dostrzegałem nowe. Metalowe surrealistyczne siedziska, stoliki i lampy. Płaskorzeźby. Figurki. Rośliny. Książki. Planszówki. Obrazki. Drewniane pająki. Maleńkie drzwiczki w schodkach. Fiolki. Klepsydra. Wiszący wieloryb. Kostki do erpegów. Mandragora. Czaszki. Grzyby. Rysunki. Biżuteria. Tiszerty. Maszyna do pisania. Tabliczki. Świeczki. Mnóstwo serca poszło w stworzenie tego miejsca i wieloma rzeczami właściciele się inspirowali: Władca Pierścieni i Hobbit, Harry Potter, Świat Dysku Terry’ego Pratchetta. Jeśli lubisz fantastykę i surrealizm, poczujesz się jakbyś wszedł do knajpy z któregoś z tych uniwersów.
Wnętrze Surindustrialle jest pełne metalowych dzieł Andrzeja Czaplińskiego. Jeśli mieszkasz w Łodzi ten „czarodziej spawania” mógł mignąć na twoim radarze jednym ze swoich projektów, takich jak Dupa Tuwima (obecnie znajdująca się na podwórzu), artystyczna riksza czy artystyczny rower (swojego czasu skradziony). Nazwa lokalu (połączenie surrealizmu i industrialności) równie trafnie opisuje styl prac Andrzeja, wywołujących skojarzenia z m.in. H.R. Gigerem, ale też powstających właśnie na zasadach upcyklingu.

W knajpie nie napijemy się alkoholu, co dla jednych będzie wadą, dla innych zaletą, ale idealnie zazębia się z wizją tego miejsca jako przytulnego schronu, w którym można wyciszyć się, zrelaksować i schować przed światem. Napijemy się za to herbat i lemoniad — z kwiatami, ziołami, owocami i przyprawami (lepszych w życiu nie piłem!). Napijemy się kaw i gorących czekolad. Napijemy ice tea. Zjemy także desery.
Cennik Surindustrialle jest bardzo niski, jak na obecne czasy. Wypiłem dwie lemoniady i dwie herbaty, a przy płaceniu spodziewałem się usłyszeć kwotę w okolicach 70-80 zł. Zapłaciłem jednak 40 zł.













Jestem osobą bardzo znerwicowaną; jakakolwiek próba wyciszenia i relaksu przychodzi mi z ogromną trudnością. Jednak będąc w Surindustrialle udało mi się osiągnąć absolutny spokój. Na kilka godzin świat zewnętrzny po prostu zniknął, a ja po prostu piłem pyszne lemoniady i herbaty, odświeżałem sobie treść podręcznika „Potwora tygodnia” (jednego z moich ulubionych erpegów). Potem podeszła do mnie Tosia i zaczęliśmy bardzo długo rozmawiać. No i muszę przyznać, że przyjazne ciepło, jakie bije od Tosi jest jednym z najlepszych elementów knajpy.




Ponieważ większość elementów, które znajdziemy w Surindustrialle wykonuje Andrzej, wiele z nich można kupić (nawet jeśli nie mają na sobie ceny). Obejmuje to tiszerty z autorskimi nadrukami, biżuterię, a nawet jego metalowe dzieła. Jeśli coś cię interesuje, po prostu zapytaj. W lokalu wiszą też rysunki innych twórców, które są na sprzedaż.





Knajpa ma swoich stałych bywalców, ale też przypadkowych gości, których przyciągnęły metalowe prace Andrzeja wystawione w podwórzu. Akurat tego dnia w Surindustrialle był jeden z przyjaciół knajpy, rysownik Kosma Woźniarski, który mnie rozpoznał z dawnych lat prowadzenia bloga i trochę porozmawialiśmy.


Właściciele knajpy przyznają, że niektóre drobne elementy (na przykład pluszowe, ale nie tylko) przynieśli bywalcy Surindustrialle i po prostu zostawili gdzieś jako swój wkład w miejsce.





































Jeśli Surindustrialle cię zaciekawiło, odwiedź ich w najbliższym czasie. Dla nich to jest trudny czas, bo ze względu na remont biblioteki działać mogą tylko w weekendy (piątek 16:00-22:00, sobota 12:00-22:00, niedziela 14:00-21:00), choć opłaty za lokal muszą płacić pełne. Poza tym, nie wiadomo ile czasu to miejsce będzie jeszcze istniało.


Dodaj komentarz